RESTYTUCJA,
UZDROWIENIA WIARĄ, MODLITWY O UZDROWIENIE I DAR UZDRAWIANIA
—
DOKOŃCZENIE Z NASZEGO OSTATNIEGO NUMERU —
PRZEMYŚLANE
PRÓBKI TEKSTÓW
Chociaż
zastanawialiśmy się już nad niektórymi
główniejszymi
tekstami, które rzekomo mają uczyć o leczeniu wiarą, nie od
rzeczy będzie zbadać kilka więcej ustępów Pisma świętego,
które jakoby zawierały w sobie myśl, że chrześcijanie w
chorobie
powinni modlić się o uzdrowienie a nie uciekać się do lekarstw.
(1)
Ps. 103:2-4
– „Błogosław duszo moja Panu, a nie zapominaj
wszystkich
dobrodziejstw jego; który odpuszcza wszystkie nieprawości
twoje,
który uzdrawia wszystkie choroby twoje; który
wybawia od
śmierci żywot twój; który cię koronuje
miłosierdziem i
wielką litością”.
Nie
powinno się
zapominać, że wielkie dzieło zapoczątkowane na Kalwarii (i
które
ewentualnie sprowadzi błogosławieństwo każdemu człowiekowi,
który takowe przyjmie na Boskich warunkach), nie zostało
jeszcze
dopełnione. Ofiara za grzechy została dokonana „raz za
wszystkich”; i ci co wierzą i są posłuszni Ewangelii, czyli
święci, mają grzechy przykryte szatą sprawiedliwości Chrystusowej, aby
mogli mieć dostęp i społeczność z ich Ojcem Niebieskim; lecz grzechy
ich czekają jeszcze „zmazania” (Dz. Ap. 3:19),
które
nastąpi gdy „lepsze ofiary” obecnego Dnia
Pojednania
zostaną dokończone. Wtedy ich grzechy zostaną zupełnie zmazane
–
dostaną też nowe, duchowne ciała, zamiast obecnych niedoskonałych, na
których piętna grzechu i niedoskonałości są aż nadto
widoczne.
Chrystusowe dzieło dla Kościoła – dzieło zmazania
grzechów
i uleczenia wszystkich ich wad, czyli chorób umysłu i ciała,
nie
zostanie skompletowane prędzej aż w poranku Tysiąclecia; i z tego
punktu zapatrywania powinno rozumieć się ten Psalm. Nie można go
traktować inaczej, ponieważ w żaden inny sposób nie jest to
prawdą. Ci, co doznali cielesnego uleczenia bądź przez
„dary”, bądź przez „modlitwę
wiary”, nigdy
jeszcze nie byli w zupełności uleczeni od wszystkich ich
chorób.
W najlepszym razie dostąpili tylko chwilowego błogosławieństwa i czekać
muszą aż do „poranka”, gdy Odkupiciel uleczy
wszystkie
choroby, wszystkich swoich naśladowców, przez danie im
nowych
ciał, specjalnie przygotowanych dla tych co miłują Boga.
Dokąd
trwa noc,
trwać też będą choroby i różne niewygody. Nie tylko że
wszystko
stworzenie wzdycha i boleje, ale i my, „którzy
mamy
pierwiastki Ducha i my sami w sobie wzdychamy, oczekując
przysposobienia synowskiego, czyli odkupienia ciała naszego [Kościoła,
ciała Chrystusowego]” (Rzym. 8:23). „Z wieczora
bywa płacz,
ale z poranku wesele” – Ps. 30:6.
(2)
„On niemocy nasze na się wziął, a choroby nasze
nosił” – Mat. 8:17; Iz. 53:4.
Stosować
powyższy ustęp Pisma świętego tak jak stosują go zwolennicy leczenia
wiarą, jest w zupełności błędnym; jest mylnym stosowaniem całego
kontekstu. Pismo to cytowane jest jako rzekomy dowód, że
święci
nie powinni podlegać chorobom ani jakimkolwiek dolegliwościom.
Ewangelista zaś zapewnia, że słowa tego tekstu wypełniły się w jego
czasach, przy pierwszym przyjściu Pana, w cudownym leczeniu nie
świętych, ale rzesz.
Porównanie
Iz. 53 z Żyd. 4:15 i Mar. 5:30 oraz Łuk. 6:19 wykazuje jasno, że
proroctwo wypełniło się w zupełności i że celem tego było że nasz Pan
miał ponosić słabości tych, którym sprawiał ulgę, ponieważ
On
Sam będąc bez grzechu był także bez chorób i
bólów, chyba tylko gdy przyjąłby takowe od
drugich, aby
mógł być dotknięty poczuciem naszych słabości.
Ci,
co mylnie
rozumieją te Pismo zapytują: Jeżeli Chrystus nosił nasze grzechy i
choroby to czemu my mamy je jeszcze mieć i z niemi bojować?
Odpowiadamy: Chrystus poniósł karę za nasze grzechy, aby w
słusznym czasie Bożym mógł usprawiedliwić i przez
zmartwychwstanie uwolnić od śmierci wszystkich, którzy łaskę
Jego przyjmą. Był również dotknięty poczuciem naszych
słabości,
aby mógł być wiernym i sympatyzującym kapłanem najwyższym i
abyśmy mogli Go za takiego uważać.
(3)
Przykład
cudownego wyzdrowienia króla Ezechiasza, w odpowiedzi na
jego
modlitwy i łzy, cytowany jest jako dowód właściwego
postępowania
w podobnych okolicznościach – 2 Król. 20:1-7.
W
odpowiedzi
zaznaczamy, iż wcale nie przeczymy, że niekiedy podobało się Bogu
wysłuchiwać w cudowny sposób modlitwy niektórych,
na
udowodnienie Swej mocy. Lecz w sprawie Ezechiasza niema nic takiego co
wskazywałoby że takie uzdrowienia były zwykłymi wydarzeniami.
Przeciwnie, prorok nie modlił się wraz z królem ani też nie
zalecał modlitwy; prawdopodobnie był raczej zdziwiony, gdy
powtórnie był posłany, aby poinformować Ezechiasza,
::R2029 :
strona 206::
że
wyzdrowieje.
Co więcej, Ezechiasz, chociaż był bardzo chory, nie modlił się o
wyzdrowienie prędzej aż powiedzianym mu było że śmierć się przybliża. W
leczeniu tern użyte były figi, czyli zrobione przez ludzi lekarstwo na
wrzód; gdy zaś ci, co w czasach obecnych wierzą w leczenie
wiarą, sprzeciwiliby się użyciu figowej lub jakiejkolwiek maści.
(4)
Król
Aza zachorował na nogi, „A wszakże w onej chorobie swej nie
szukał Pana ale lekarzy” – i umarł (2 Kron. 16:12).
To
przytaczane jest przez niektórych za dowód, że
wezwanie
lekarza było grzechem i z tego powodu Aza umarł.
Nie
tak, odpowiadamy. Cała ta sprawa musi być zachowana w pamięci, jeżeli
chcemy dobrze zrozumieć tę część
::R2029
: strona 207::
opisu.
Izraelici
byli odłączeni od innych narodów świata, przez Boską
opatrzność
i przez pewną umowę uczynioną pomiędzy Bogiem a tym narodem,
która to umowa nazywała się przymierzem zakonu.
Postanowionym to
było formalnie przy górze Synaj, po wyprowadzeniu Izraela z
Egiptu. Chociaż przymierze to nie doprowadziło niczego do doskonałości
ani do wiecznego żywota, aż przyszedł Chrystus, który jako
Książe Izraela wypełnił wszystkie wymagania zakonu i odziedziczył tegoż
nagrodę wiecznego żywota, to jednak ono miało pewne zastrzeżenie co do
cielesnego zdrowia i powodzenia Izraelitów. (Zobacz 5 Moj.
7:11-15; 5 Moj. 28:1-12; 5 Moj. 28:15,21,27,28; 5 Moj. 28:37-42; 5 Moj.
28:45-53; 5 Moj. 28:59-61.) Gdyby Izraelici byli wiernymi Bogu, byliby
błogosławionymi w rzeczach doczesnych, ponad wszystkie inne narody,
lecz gdyby nie słuchali Pana, mieli otrzymać nadzwyczajne i srogie
karania.
Aza,
jako
król, czyli reprezentant tego narodu, tym bardziej podlegał
powyżej przytoczonym warunkom. On zgrzeszył (Zob. poprzednie wiersze,
czyli 2 Kron. 16:7,10), chociaż biorąc ogółem był on zacnym
królem (Zob. 2 Kron. 15:16-18). Za swój grzech
otrzymał
karę i owa choroba była tą karą, według przymierza
Izraelitów z
Bogiem. Serce jego powinno być pobudzone do pokuty i do szukania Boga,
lecz zamiast tego on uwięził sługę Bożego, a zaufał lekarzom, pogardził
Bogiem i odciętym został od Jego łaski, stosownie do przymierza.
Pod
działaniem
tegoż przymierza, tysiące Izraelitów niekiedy ginęło od
różnych plag, za popełnianie narodowych grzechów.
Przy
takich okazjach ich rządcy rozumieli, że to było karą, więc też nie
uciekali się do lekarstw ani do powstrzymania plag ustawami lub
zarządzeniami sanitarnymi, ale przynosili ofiary za grzech i modlili
się o Boskie miłosierdzie – zob. 2 Sam. 24:12-25; Joz.
7:7-26; 4
Moj. 21:5-9.
Jednakże
taki
sposób postępowania nie byłby właściwym dla panujących
innych
narodów podówczas ani teraz. Był to właściwy
sposób postępowania dla Izraela, ponieważ byli w specjalnym
przymierzu z Bogiem. Byli oni bardzo powolnymi do nauczenia się tej
lekcji, a o swych nieszczęściach woleli myśleć tak jak to rzecz się
miała z innymi narodami. To też Bóg raz po raz przypominał
im
przez proroków, że o ile to ich się tyczyło, łaska Boża
przejawiała się w ich powodzeniu, Jego niełaska zaś, w
różnych
nieszczęściach jakie na nich spadały (zob. Iz. 45:7). Bóg
zapewnił ich (Am. 3:6), że jeżeli w miastach ich były jakieś
katastrofy, plagi lub nieszczęścia (cielesne złe rzeczy
różnego
rodzaju, lecz nie moralne zło), On był ich autorem. Lecz to nie stosuje
się do innych narodów. To też inteligentni ludzie naszych
czasów mają zupełną rację, gdy nie uważają za znamiona
szczególnej niełaski Bożej takich rzeczy jak plaga w
Londynie,
wielki pożar w Chicago, cyklon w St. Louis, powódź w
Chinach,
trzęsienie ziemi w Japonii, głód w Rosji, albo
różne inne
zaburzenia i nieszczęścia naturalne, lub wypadki na kolejach, na
wodzie, przez ogień, głód, gorączkę, suchoty itp.
Nie
tylko, że
Bóg nie ma takiego przymierza z obecnymi narodami świata,
ale
nie uczynił też nigdy przymierza o doczesnym powodzeniu z Swoimi
świętymi. Całkiem przeciwnie, oni wzywani są, aby chodzili z Bogiem
wiarą a nie widzeniem – nie przez zewnętrzne dowody Boskiej
łaski. Kościół ewangeliczny ma wyraźnie powiedziane, że
powołanym jest, aby cierpieć z Chrystusem za czynienie dobrze. Wierni
członkowie tegoż Kościoła zaproszeni są do poświęcenia doczesnych
korzyści i ziemskich łask, a w zamian za to mają zaofiarowane
niebieskie radości i błogosławieństwa – o wiele
przewyższające i
„nader zacnej chwały wieczną wagę nam sprawujące”.
Nie mamy
patrzeć na rzeczy widzialne, ale na te, które są
niewidzialne i
wieczne. Mamy polegać na Boskiej mądrości i z radością przyjmować takie
doświadczenia przyjazne lub nieprzyjazne, zdrowie lub chorobę, jakie
Pan uzna za odpowiednie dla najwyższego dobra Jego członków,
z
których wszyscy, jako prawdziwi członkowie ciała
Chrystusowego,
są drogimi Głowie i Oblubieńcowi, który łaskawie zapewnia,
że
nie dozwoli, aby oni byli kuszeni ponad ich możność wytrzymałości, ale
sprawi, aby wszystkie doświadczenia obecne (tak gorzkie jak i słodkie)
dopomagały im ku dobremu, a rzeczy prawdziwie dobre nie będą od nich
powstrzymane.
(5)
Rzym. 8:11
jest niekiedy cytowany jako dowód, że Chrześcijanie mają
modlić
się o cielesne uzdrowienia. Jest to taką samą omyłką w jednym kierunku,
jaką niektórzy dobrze myślący chrześcijanie popełniają w
przeciwnym kierunku, gdy rozumieją, że wiersz ten uczy o
zmartwychwstaniu naszych obecnych identycznych ciał (co jest w wyraźnym
przeciwieństwie do 1 Kor. 15:37,38). Wyrażenie: „Jeźli Duch
Tego,
który Jezusa wzbudził z martwych mieszka w was, ten
który
wzbudził Chrystusa z martwych, ożywi i śmiertelne ciała wasze, przez
Ducha Swego, który w was mieszka”, powinno być
objaśniane
zgodnie z kontekstem. Wiersz 10 mówi: „Jeźli
Chrystus w
was jest, tedy ciało jest martwe” – nie literalnie
martwe,
ale poczytane za takie, w znaczeniu, że ludzka wola umarła, a na to
miejsce przyjętą została wola Boża i Chrystusowa. Wola jest martwa dla
rzeczy grzesznych, ona nie lubuje się w grzechu ani nie praktykuje go,
jak to kiedyś czyniła. Argumentem Apostoła jest, że taka martwota dla
grzechu, chociaż pożądana, nie powinna być zadawalająca dla nas; nie
powinniśmy poprzestawać na tym, lecz przy Boskiej łasce powinniśmy stać
się ożywionymi dla sprawiedliwości i czynnymi w jej służbie, tak jak
kiedyś byliśmy ożywionymi w służeniu grzechowi. Apostoł wykazuje
następnie, że zmiana taka aczkolwiek wielka, jest jednak możliwą dla
nas; tłumaczy, że potężny Duch Boży, który mógł
wzbudzić
i wzbudził naszego Pana od umarłych literalnie, jest w stanie ożywić do
służby dla sprawiedliwości nasze obecne ciała, kiedyś żywe dla grzechu,
lecz teraz, przy Boskiej łasce, umartwione, uśmiercone,
„umarłe
grzechowi”. Przeto zachęca wszystkich tych, co mają ducha
Chrystusowego, aby byli nie
::R2029
: strona 208::
tylko
martwymi
dla grzechu, ale aby dozwolili, aby tenże duch Chrystusowy ożywił ich
do świętobliwości i do służby Bożej w ogóle. Następnie
wykazuje
wiernym, że ów nowy duch (umysł) Chrystusowy,
którego
przyjęli, jest duchem przysposobienia synowskiego, czyli adoptacji do
rodziny Bożej, a jeżeli są synami Bożymi to nie tylko są wolnymi, ale
muszą także posiadać owoce świętobliwości i że ich
współdziedzictwo z Chrystusem jako synów zależy
od tego
ożywienia ich śmiertelnych ciał – „jeżeli tylko z
Nim [z
Chrystusem] cierpimy, abyśmy też z Nim byli uwielbieni”.
Ci,
co mogą
uchwycić rzeczywiste znaczenie tego Pisma zobaczą, że ono nie stosuje
się do fizycznego ożywienia i znieczulenia na choroby i
bóle,
ale do energicznego ożywienia duchem Pańskim, tak, aby być nie tylko
gotowymi, ale i chętnymi „z Nim cierpieć”. Nie
można też
tego stosować do literalnego zmartwychwstania śmiertelnych ciał, bo nie
tylko, że mamy zapewnienie, iż ciało zmartwychwstałe nie będzie tym
samem, które zostało pogrzebane, ale wiemy też i to, że duch
Chrystusowy nie mieszka w martwych ciałach; ciało martwe jest ciałem
bez ducha – bez życia.
(6)
Jeżeli
choroba nie może przyjść na poświęconych Bogu bez Jego zezwolenia to
czy używanie lekarstw nie byłoby przeciwnym Boskiej woli?
Nie
Boską wolą
jest, aby każdy członek ciała Chrystusowego był dotknięty pewnymi
słabościami świata, aby, gdy zostanie wywyższony w
królestwie,
aby sądzić świat, mógł być czułym, sympatycznym i
wspaniałomyślnym (1 Kor. 6:2). Nasz Pan, który nie miał
żadnych
niedoskonałości upadłego rodu, lecz był świętym, niewinnym i odłączonym
od grzeszników, potrzebował wziąć od ludzi ich choroby i
niemocy
(Mat. 8:16,17), aby w ten sposób mógł być
dotknięty
poczuciem naszych niemocy i być wiernym Najwyższym Kapłanem. Byłoby
zupełnie nielogicznym wnosić, że lekcje, jakie były potrzebne w
przygotowywaniu Najwyższego Kapłana do Jego urzędu i służby, nie są
potrzebne niższym kapłanom, którzy wezwani są do cierpienia
z
Nim, aby też z Nim mogli królować.
Przeto
ci, co
rozumieją to wysokie powołanie, nie powinni spodziewać się ochrony od
cierpień, prób i trudności; jak i od zwykłych cierpień i
bólów – bólów
głowy, zębów
itp. – jakie przychodzą na wiernych Pańskich, tak samo jak na
światowych, drogą naturalną; i takowe powinni traktować tak jak
traktują je światowi, tylko z większą cierpliwością i spokojem; to
znaczy, że dolegliwości tych należy unikać przez rozsądne pokarmy,
ubiory itp. i można je też umniejszać przez zastosowanie takich
kuracji, jakie podpadają naszej uwadze. Nie potrzebujemy obawiać się,
że tym pokrzyżujemy Boskie zamysły; to jest niemożliwym; On zajmie się
tą częścią.
SCHLATTER,
MARK SMITH I INNI CUDOWNI LEKARZE
Z
Pennsylvanii,
Kentucky, Colorado, Illinois, z Nowej Anglii i z Australii przychodzą,
jak się zdaje, dość autentyczne wiadomości o cudownych uleczeniach
niektórych chorób. Niektórzy z tych
uzdrowicieli
modlą się wraz z chorymi, inni tego nie czynią; niektórzy
kładą
ręce na chorego i pomazują go olejkiem, lecz przeważnie dotykają tylko
swymi rękami chorego. Niektórzy biorą od chorych tyle
pieniędzy
ile tylko mogą dostać, gdy zaś inni, za przykładem Mistrza, nie
przyjmują żadnego wynagrodzenia. Niektórzy lubią być
nazywani
Mistrzami i Wielebnymi, gdy zaś inni są zwykłymi i skromnymi
chrześcijanami. W odpowiedzi na liczne zapytania
::R2030 :
strona 208::
względem
tych uzdrowicieli i źródła ich mocy, odpowiadamy:
Wierzymy,
że
niektórzy z tych są Boskimi narzędziami używanymi w tym
celu,
aby zapoczątkować dzieło restytucji i stopniowo przedstawić je uwadze
ludu. Dzieło to jest jednak naśladowane i podrabiane przez innych,
których moc pochodzi od księcia ciemności, który
wciąż
jeszcze stara się zaciemniać umysły ludzi, aby nie mogli widzieć
Boskiej dobroci i Jego planu (2 Kor. 4:4). Ze szczupłych i niekiedy
niedokładnych opisów w codziennej prasie, niemożliwym jest
dla
nas zadecydować, którzy z tych są sługami Bożymi a
którzy
sługami tego nieprzyjaciela. Nie jest też koniecznym abyśmy to
decydowali; Bóg jest u steru i On pokieruje tymi,
którzy
są Jego, a jakakolwiek złość ludzka lub diabelska, która nie
służyłaby pożytecznej sprawie, bądź dla próby, bądź dla
przesiania, będzie powstrzymana.
Rozmyślając
o
tych uzdrowicielach, nakreślamy linię pod względem ich wiary w Jezusa
(jako ich Odkupiciela i Pana) i co do ich leczenia w Jego imieniu i
mocy. Tu jednakowoż mamy się na baczności przed Spirytystami, Christian
– Scjentystami i im podobnymi, którzy używają
imienia
Chrystusowego w sposób zwodniczy, mając na myśli samych
siebie,
czyli zaprzeczając jakąkolwiek moc lub autorytet od Jezusa, oni
mówią, że Jego moc była tylko z tego powodu, że On był
jednym z
nich – jednym z klasy Chrystusowej mającej ich ducha, co w
rzeczywistości jest zwodniczym i anty – Chrystusowym
–
przeciwnym Chrystusowi i przeciwnym prawdziwemu znaczeniu wyraźnych
nauk Pisma Świętego.
A z
tych, co
zdają się być na właściwej stronie wiary, myślimy, że tacy,
którzy ze swoich darów i modlitw nie czynią
kupiectwa,
odrzucają ludzkie tytuły i okazują jak najwięcej pokory, gorliwości i
wiary, zasługują na więcej zaufania i poważania. Nie wiemy jednak o
żadnym takim, któryby rościł sobie pretensję do władzy
cudownego
leczenia, a któryby też poznał i przyjął teraźniejszą prawdę
o
Boskim planie, tak jak my ją znamy.