RESTYTUCJA,
UZDROWIENIA WIARĄ, MODLITWY O UZDROWIENIE I DAR UZDRAWIANIA
„Obaczcie
wy wzgardziciele i dziwujcie się, a wniwecz się obróćcie; bo
ja
sprawuję sprawę za dni waszych, sprawę, której nie
wierzycie,
choćby wam kto o niej powiadał” – Dz. Ap. 13:41
Często
otrzymujemy pytania względem leczenia chorób za pomocą
myślenia,
wiary, modlitwy itp. Podajemy odpowiedź powszechną i zaznaczamy, że
ponieważ żyjemy w czasie przełomowym, kiedy to Wiek Ewangelii kończy
się a Wiek Tysiąclecia zaczyna, powinniśmy spodziewać się tego
wszystkiego, co właśnie widzimy, czyli początek wielkich zmian.
Spostrzegamy wielkie zmiany nie tylko polityczne, społeczne i religijne
jak należało się nam tego spodziewać, ale i początek pewnej osobistej
naprawy fizycznej tu i ówdzie. Te wielkie zmiany zakradają
się
tak cicho, że nie zwracają na siebie wielkiej uwagi, ani nie wywołują
::R1998 :
strona 147::
większego
zdziwienia, tak samo nie czynią tego różne wynalazki i
ogólna umiejętność rozszerzana stopniowo. Jest to zwykła
metoda
Boskiego działania. On przygotowuje w ten sposób świat do
zadziwiającej manifestacji swojej potęgi w niedalekiej przyszłości.
Manifestacją tą będzie przywrócenie zdrowia wszystkim
chorym, a
życia wszystkim umarłym, jest to owe wielkie dzieło naprawienia
wszystkich rzeczy – restytucji wszystkiego, co było zginęło
przez
upadek. Nowa dyspensacja stopniowo jest zaprowadzana, jako przedświt
nowego dnia.
Zgodnie
z tym,
tak jak utrapienia Dnia Pańskiego przejawiają się tu i
ówdzie
stopniowo, lecz z coraz większą srogością z każdym spazmem, podobnie i
owe znamiona fizycznego leczenia przychodzą w różny
sposób i w różnych miejscach, niekiedy liczniej,
to znowu
mniej lub wcale nie, lecz biorąc ogółem, stają się one coraz
zwyklejsze i coraz bardziej urozmaicone pod względem przyczyn i
skutków.
DAR
UZDRAWIANIA
Ktoś
mógłby zapytać: Czy nie jest to ów
„dar”
uzdrawiania, wspomniany przez Apostoła w 1 Kor. 12:28-30? I czy dar ten
nie był w Kościele od zesłania Ducha Świętego aż dotąd?
Nie!
Dar
leczenia, jaki posiadali niektórzy członkowie pierwotnego
Kościoła był zupełnie inny od obecnego leczenia. Gdy za pomocą tego
daru Apostołowie leczyli chorych, nie praktykowali przy tym leczenia
przez wysiłek umysłowy, ani nawet przez modlitwę.
Weźmy
dla
przykładu ów wypadek uleczenia chromego przez Piotra i Jana,
o
czym zapisane jest w Dz. Ap. 3:3-11. Piotr i Jan nie uklęknęli, aby
modlić się wraz z owym chorym, ani nie powiedzieli mu, aby w tym
kierunku wytężył swoją uwagę, jak czynią to umysłowi uzdrawiacze. Nie
dali mu też żadnych leków, ani żadnych olejków,
nie
wymagali nawet, aby ów chromy najpierw uwierzył w Chrystusa,
albo w ich moc uleczenia go. Lecz gdy on pilnie na nich patrzył
spodziewając się od nich nieco pieniędzy, Piotr ująwszy go za rękę,
powiedział: „W imieniu Jezusa Chrystusa Nazareńskiego wstań,
a
chodź”. Natychmiast utwierdzone zostały jego nogi i kostki i
wyskoczywszy stanął a chodził. Tu mamy ilustrację użycia daru
uzdrawiania, a podobnych zapisów jest więcej –
zobacz Dz.
Ap. 9:34; 14:10; 16:18; 19:12.
Nie
myślmy, aby po uważnym zbadaniu
::R1998 :
strona 148::
tego
przedmiotu,
ktoś obecnie mógł twierdzić, że ma ten dar. Dary opisane
przez
Świętego Pawła dane były tylko pierwotnemu Kościołowi, jako
sposób przedstawiania go tak Żydom jak i poganom, a także
dla
utwierdzenia nauki samego Kościoła. Z tego też ostatniego powodu każdy
przyłączający się do Kościoła otrzymywał jeden lub więcej z tych
darów (1 Kor. 12:7,11; 14:26), dostępował ich przez włożenie
rąk
apostolskich. Dary te otrzymywali wszyscy, którzy wyznali
Chrystusa i zostali ochrzczeni. W taki sposób dary te były
jakby
upominkiem, czyli znakiem otrzymania Ducha Świętego. Jednak dary Ducha
a sam Duch Święty są to dwie odrębne rzeczy. Obecnie posiadamy tego
Ducha, lecz wcale nie mamy wszystkich owych cudownych darów.
W
pierwotnym Kościele, niektórzy mieli dary Ducha, pomimo, że
nie
byli napełnieni Duchem. Apostoł wykazał bardzo dobitnie, że ktoś
mógł posiadać owe dary, a jednak być niczym, albo być tylko
miedzią brzęczącą lub brzmiącym cymbałem, o ile nie miałby
Chrystusowego ducha miłości w 1 Kor. 13:1-3.
Moc
udzielania
tych darów spoczywała tylko w Apostołach. Żadni inni w owych
czasach, ani później nie byli w stanie udzielać drugim
darów opisanych przez Apostoła Pawła. Toteż po śmierci
Apostołów dary te „przeminęły”.
Kościół
został już wtedy dosyć utwierdzony, dlatego te cudowne dary nie były
już dłużej konieczne, a także już wtedy wierni zaczęli mieć Nowy
Testament i część Starego w każdym prawie zgromadzeniu. Zgromadzając
się oni mogli zachęcać, pouczać i budować jedni drugich prawdami
pochodzącymi z tego natchnionego źródła i nie potrzebowali
do
tego już więcej cudownych darów, tak jak na początku.
O
tym, że tylko
Apostołowie mogli udzielać tych darów innym, udowodnić można
tym, że ci, co mienią się być następcami Apostołów, nie mogą
takowych już więcej udzielać, a także tym, że nie ma w Biblii
zapisanego ani jednego takiego wypadku gdzie darów tych
udzieliłby komuś ktoś inny oprócz Apostołów. Na
dowód tego zauważ, że chociaż Filip Ewangelista miał dary
Ducha,
opowiadał Ewangelię i chrzcił, to jednak nie był w stanie udzielić
darów Ducha Świętego innym, a gdy zaszła potrzeba tego,
Piotr i
Jan zostali wysłani z Jeruzalem w tym celu, a nie kto inny. Dalszym
przykładem jest Szymon, który wcześniej bawił się nauką
czarnoksięską, chociaż był on jednym z ochrzczonych i prawdopodobnie
jednym z tych, co otrzymali te dary, nie miał jednak mocy udzielania
ich innym. Ten to apostolski przywilej udzielania darów
innym
chciał Szymon kupić za pieniądze, za co został ostro zgromiony
–
Dz. Ap. 8:13-20.
Zamiast
cudownie
otrzymywać dary Ducha Świętego tak jak to było na początku, obecnie
mamy rozwijać owoce ducha, którymi są cichość, łagodność,
cierpliwość, umiarkowanie, braterska uprzejmość, miłość itp. Takie
owoce mogą rzeczywiście być uznane jako dary albo zdobycze, pomimo, że
nie przychodzą na nas przez apostolskie wkładanie rąk, ale przez
rozwój. Toteż znajdujemy, że chociaż Apostoł Paweł nazwał te
cnoty darami w jednym miejscu, to w innym nazwał je owocami.
(Porównaj Gal. 5:22; 1 Kor. 13:1-8. W Efez. 5:9 są one
nazwane
owocami światła. Odczytaj stare tłumaczenie MSS.) Według Boskiego
obchodzenia się z Kościołem, obecnie Kościół nie jest wcale
mniej zaopatrzony, jak wtedy, gdy udzielone były cudowne dary przez
wkładanie rąk apostolskich. Obecnie widzimy, że duch prawdy kształtuje
i używa każdego poświęconego przez wykorzystanie jego wrodzonych
talentów, zdobyczy edukacyjnych celem odżywienia prawdziwego
Kościoła, który jest Ciałem Chrystusowym.
Dlatego
cokolwiek może być powiedziane o różnych obecnych leczeniach
umysłem, wiarą lub modlitwą, one wcale nie są z owych darów,
które miał pierwotny Kościół, a podają Dzieje
Apostolskie.
ZNAMIONA
TYCH BĘDĄ
Ale
ktoś inny
może powie, nawet odkładają: Lecz wy jakoś nie chcecie zauważyć tego
znamiennego wersetu Pisma Świętego, tak często cytowanego przez naszych
przyjaciół leczących wiarą, a który
mówi: „A
znamiona tych, co uwierzą, te naśladować będą: W imieniu mojem dyjabły
wyganiać będą, nowemi językami mówić będą: Węże brać będą, a
choćby co śmiertelnego pili, nie zaszkodzi im; na niemocne ręce kłaść
będą, a dobrze się mieć będą” – Mar. 16:17,18.
Tak,
wiemy o
tych roszczeniach, lecz mamy dwa argumenty przeciwne. Po pierwsze: Ani
obserwacja, ani historia nie potwierdzają wypełnienia się tych
orzeczeń. Jedno wiemy wszyscy, że znamiona te nie towarzyszą wierze w
Chrystusa. Nie ma też żadnego dowodu, aby one trwały poza czasami
apostolskimi i poza okresem cudownych darów. Nie mamy
również żadnych zapisków, które
wskazywałyby, że w
czasach apostolskich rzeczy te wypełniły się pomiędzy wszystkim
wierzącymi.
Po
drugie:
Najstarsze i najautentyczniejsze manuskrypty greckie (synaicki i
watykański), nie zawierają tych wierszy, ale rozdział ten kończy się
wierszem ósmym. Zdaje się, że Ewangelia według świętego
Marka w
oryginale nie była skończona i ktoś podjął się uzupełnić ją około
piątego stulecia, gdyż manuskrypt aleksandryjski napisany w piątym
stuleciu jest najstarszy i zawiera w sobie te ostatnie dwanaście
wierszy. Przeczytaj te dziwne wiersze, zauważ notatki na marginesie w
poprawnym tłumaczeniu, zauważ ich nieprawdziwość w świetle
faktów i naznacz je w twojej Biblii.
PROŚCIE
O COKOLWIEK BYŚCIE OTRZYMALI
Ktoś
może jeszcze powie: Gdyby nawet pominąć te niepewne orzeczenia w Mar.
16:17,18 oraz wszelkie roszczenia,
::R1998 :
strona 149::
co
do posiadania
darów w pierwotnym Kościele, to czyż obietnica naszego Pana
względem wysłuchania modlitw, nie ujmuje w sobie całej tej sprawy i
umożliwia otrzymania mocy do leczenia chorych, a nawet do przenoszenia
gór podczas tego wieku? Czy nie jest prawdą, że tylko brak
wiary
był przyczyną, iż rzeczy te nie były bardziej rozwinięte w przeszłości?
Czy nie należy rozumieć, że powodem częstszych cudownych obecnych
uleczeń jest bardziej zwiększenie wiary, niż przedświt Tysiąclecia?
Naszą
odpowiedzią na wszystkie te pytania jest: Nie! Wielkie nieporozumienie
istnieje co do przywileju modlitwy i to niezrozumienie jest powodem, że
liczne modlitwy zanoszone codziennie do Boga, nie są wysłuchane. To
niezrozumienie jest przyczyną, a nie brak wiary w Pańskie obietnice.
Orzeczenie:
„Czegobyściekolwiek chcieli, proście, a stanie się
wam”,
połączone jest z pewnymi warunkami i ograniczeniami, które
zaznaczone są w zdaniu poprzednim i brzmią: „Jeźli we mnie
mieszkać będziecie i słowa moje w was mieszkać będą”. Te
ograniczenia powinny być zrozumiane. One pokazują, kto może prosić: wy
wierzący, „którzy mieszkacie we Mnie”,
których wola pogrzebana, czyli zanurzona jest w woli
Chrystusowej a nie tylko to, ale wy jesteście uprzywilejowani do takich
próśb tylko tak długo, jak długo „we Mnie
mieszkacie”, bo gdy ktoś nie trwa w Chrystusie, to nie tylko
zostanie odrzucony (Jana 15:6), lecz nie ma już więcej działu w tej
obietnicy, że prośby jego będą wysłuchane. Rozumiemy , że te
ograniczenia odcinają od Pańskiej obietnicy znaczną większość
wznoszonych modlitw. A gdy bliżej zbadamy słowa naszego Pana, to
znajdziemy jeszcze inne ograniczenie, które odcina wiele
modlitw
wznoszonych nawet przez takich, co mieszkają w Chrystusie. Mamy tu na
myśli ów drugi warunek wspomniany przez Pana, a określający,
kto
może prosić o cokolwiek: „Jeśli słowa moje w was mieszkać
będą”.
::R1999
: strona 149::
Przykro
nam, że
musimy to pisać, lecz niestety jest to prawdą, że z tych, co mienią się
być dziećmi Bożymi, a nawet przyznają się do zupełnego poświęcenia się
Panu i trwania w Nim bardzo mało jest takich, w których
słowa
Jego mieszkają obficie.
Znaczenie
tego
ostatniego orzeczenia, czyli ograniczenia jest takie: Udając się do
Boga z prośbą o cokolwiek, powinniśmy rozumieć Jego wszechwiedzę i
mądrość oraz to, że On rozsądza i działa według pewnego doskonałego i
systematycznego planu, powinniśmy też rozumieć naszą osobistą
nieudolność, brak naszej mądrości, nasze niezrozumienie otoczenia,
itp., co czyni nas niezdolnymi do rządzenia światem, gdyby
Bóg
nam to powierzył. Wszystkie prawdziwe dzieci Boże, które nie
są
już niemowlątkami, rozumieją to i gdyby Bóg miał powiedzieć
bez
żadnego ograniczenia: „Proście o co chcecie a stanie się
wam”, to rozsądni zatrwożyliby się względem takiej
odpowiedzialności i zawołaliby: „Nie tak, o Panie!”
„Ja
obawiam się dotykać rzeczy tak wielkich i wiele znaczących”.
Co
zaś do
Pańskiej obietnicy, że gdybyśmy mieli wiarę moglibyśmy rozkazać
górze, aby się poruszyła i stałoby się, to rozumiemy w taki
sposób: Ta, jak i wiele innych obietnic, dana była tylko
takim
co mieszkają w Nim, a słowa Jego mieszkają w nich i dana jest tylko
jako krańcowa ilustracja. Gdyby zaszło coś tak ważnego, że
koniecznością byłoby przenieść górę, bądź literalną, bądź
też
obrazową i bylibyśmy pewni, że taką jest wola Boża, to wtedy moglibyśmy
prosić i stałoby się.
Nie
potrzebujemy
jednak rozmyślać o tym jak to góry, jeziora, morza, chmury,
deszcz i promienie słoneczne miałyby przesuwać się, niekiedy jedne
przeciwko drugim, gdyby wszystkie modlitwy wznoszone ku niebu w imieniu
Chrystusa miały być wysłuchane. Bóg nie zobowiązał się
wysłuchiwać takich próśb, lecz ignorując je On rozwija
stopniowo
swój własny, chwalebny plan, obmyślany jeszcze przed
założeniem
świata i zapewnia, że pomimo różnych modlitw zanoszonych
przez
tych, co nie badają się Jego Słowa, aby zrozumieć Jego wolę, a z tego
powodu proszą o powodzenie dla swoich planów i
zamysłów,
On sprawi, że „wszystkie Jego zamysły będą
wykonane”.
Chociaż mało jest takich nawet pomiędzy Jego dziećmi, którzy
by
dostatecznie poważali Jego słowo i starali się poznać Jego wolę
–
zachwycając się raczej planami i teoriami ludzkimi wyrażonymi w
różnych wyznaniach wiary, synodach i ludzkich pojęciach
–
to jednak ostatecznie Słowo Boże nie wróci się do Niego
próżne, ale dokona wszystkiego, co On zamierzał i poszczęści
mu
się we wszystkim, na co było posłane – Iz. 55:11.
Dzięki
niech
będą Bogu, że nie pozostawił Swego planu nawet w sprawach duchowych,
przedmiotem modlitw Jego uprzedzeniami zaciemnionych i sekciarskich
dzieci, bo gdyby tak było, to każdy starałby się przerobić świat według
swoich pojęć, czy to metodysta, luteranin, prezbiterianin, bahaista czy
ktokolwiek. Wszystkie te różne błędy miałyby powodzenie, gdy
zaś
prawdy biblijne przez nas głoszone dawno byłyby zaduszone. Możemy zatem
dziękować Bogu, że On nie wysłuchuje wszystkich modlitw.
Widzimy
więc, że
był pewien ważny i szczególniejszy powód do tych
ścisłych
i przenikliwych ograniczeń, jakie nasz Odkupiciel wystawił przy
obietnicy, że Ojciec Niebiański wysłucha nasze prośby. Ważność tych
słów, tak jak my je badamy i staramy się uchwycić ich
znaczenie,
zdaje się być taka:
Jeżeli
mieszkać
będziecie we Mnie w zupełności poddani mojej woli, tak jak Ja trwam w
miłości Ojca i staram się czynić nie swoją wolę, ale Onego,
który Mnie posłał – jeżeli w taki
sposób wola Moja
będzie waszym upodobaniem, a wasza własna wola będzie pogrzebana i
zignorowana, to będziecie pilnie starać się, aby we wszystkim rozpoznać
wolę Bożą, którą wiecie, że Ja staram się wykonywać. Wtedy
będziecie używać wasz czas, wasze talenty, wasze modlitwy i wszystko w
tym jednym kierunku
::R1999 :
strona 150::
i
celu. A gdy
będziecie mieli to serdeczne pragnienie, aby poznać wolę Bożą to
pamiętać będziecie, jak Ja badałem Jego plan nakreślony w Zakonie, w
Psalmach i w proroctwach i jak starałem się wykonywać ten plan, a nie
jakikolwiek plan własny.
Wtedy
będziecie
pamiętać, co wam wykazałem: „Tak napisano i było potrzebnym,
aby
wypełnione było wszystko, co jest napisane” i jak uczyłem
was,
abyście badali się Pism. Gdy w taki sposób postępować
będziecie,
to Duch Święty, który Mnie prowadził, prowadzić będzie i was
do
coraz lepszego wyrozumienia Boskiego planu, w miarę jak
różne
jego zarysy będą na czasie realizowane. A gdy taka będzie wasza
postawa, gdy serce i energia wasze będą w ten sposób
pogrążone w
planie Ojca Niebiańskiego, wtedy możecie prosić o wszystko cokolwiek
serce wasze pragnie. „Czegobyściekolwiek pragnęli –
proście”. Daje wam tę literalną obietnicę nie w tej myśli, że
Ojciec zmieni Swoje plany do waszych i wykonywać będzie waszą wolę, ale
daje wam do zrozumienia, że postępując drogą, jaką Ja wam wskazałem,
możecie dojść do tak zupełnej harmonii z Ojcem i z Jego planem
wieków, że nigdy nie poczujecie się niezadowoleni, ale
zawsze
będziecie w stanie poznać, że pragnienia wasze wypełniają się, ponieważ
waszą wolą i waszym pragnieniem, przyjemnością i zadowoleniem będzie,
aby widzieć, że Boska wola i Jego plan rozwija się w Jego własny
sposób i w Jego słusznym czasie. W taki to sposób
każda
wasza prośba i każde życzenie wypełni się. Będzie to zupełnym
przeciwieństwem od doświadczeń tych, którzy starają się
czynić
swoją własną wolę, pełnić ludzkie plany i prosić o własne upodobania,
albowiem takich spotykają ustawiczne zawody.
Umocnij
więc tę
sprawę w twoim sercu i nie obawiaj się wyników. Bez względu
jak
ciemną będzie chmura lub jak ostre prześladowanie, wielki i łaskawy
plan Boży nie uchybi, a tym samym twoja wola i twoje plany,
(które są Jego) nie mogą doznać zawodu. Twoje modlitwy w tym
kierunku wznoszone, będą zawsze słyszane i wysłuchane, o ile one są
zgodne, a nie przeciwne do planu Ojca. A ty będąc w doskonałej harmonii
z Ojcem, będziesz sam chciał, aby tak było. Gdyby zaś zdarzył się
przypadek, gdzie zaszłaby pewna wątpliwość, co do Boskiej woli w danej
sprawie, to mając Mojego ducha, czyli usposobienie, a nie ducha tego
świata, będziesz się modlił tak, jak Ja to czyniłem słowami:
„Nie
moja wola, lecz twoja niech się stanie”. Wszystkie takie
prośby
będą na pewno wysłuchane i w miarę jak dochodzić będziesz do coraz
bliższej harmonii z planem Ojca i do lepszego jego zrozumienia, coraz
mniej będziesz prosił lub pragnął czegokolwiek, co nie zgadzałoby się z
Jego planem.
Poznając
hojność
Boskich zarządzeń oraz Jego mądrość i pieczę nad twoim ziemskim dobrem
zrozumiesz, że Ten, który przyozdobił pięknością lilie polne
i
przygotował żywność dla wróbelków, miłuje cię i
opiekuje
się tobą o wiele więcej, niż tamtymi i wie nawet lepiej niż ty, co ci
potrzeba, co może być pomocą i korzyścią, a co byłoby szkodą dla
ciebie, który ubiegasz się o nagrodę Wysokiego Powołania w
Chrystusie. Jeżeli zrozumiesz to wszystko, to modlitwy twoje o rzeczy
doczesne muszą być bardzo skromne i umiarkowane. A więc poznając coraz
lepiej Boską mądrość i pieczę, będziesz używał modlitwy jako przewodu
duchowej rozmowy z Ojcem. Będąc zadowolony z tego, że mogłeś złożyć swe
troski i brzemiona życia u stóp Mistrza, powiesz Mu o swoim
zaufaniu do Jego miłości i mądrości „Bądź wola
Twoja”, a
zamiast przedstawiać Mu swe troski, „imieniowi twemu śpiewać
będę”. Prośby twoje będą coraz więcej o duchowe dary, łaski,
owoce i błogosławieństwa a w sercu śpiewać będziesz:
„Jestem
kontent z losu swego i z kierownictwa Boga mego”.
W
taki
sposób, właściwie pouczeni, wszyscy mieszkający w Chrystusie
i w
których Słowo Jego mieszka, mogą czuć się wolnymi od
wszelkich
trosk względem ziemskich rzeczy, które są brzemieniem tak
wielu
modlitw. Poruczając te rzeczy mądrości i miłości naszego Ojca, modlitwy
nasze będą więcej w charakterze dziękczynienia. Serca nasze wznosić się
będą ku Bogu przepełnione uwielbieniem i adoracją, obliczając
dobrodziejstwa i łaski, jakie już raczej mamy, zamiast prosić o rzeczy,
których poganie szukają – Mat. 6:32.
Prawda,
że
ziemskie sprawy niekiedy niepokoją nas i niemożliwym jest nie odczuwać
pewnego zakłopotania, co do ich wyniku, lecz ten, który
mieszka
w Chrystusie i w którym Słowo Jego mieszka, nie odważy się
ująć
steru w swoją rękę i kierować swoim biegiem nawet tam gdzie zdaje mu
się, że zna drogę. Pracując przy wiośle i ciągnąc najlepiej jak może,
pozostawi ster w ręku Ojca i nie poważy się prosić, aby przez Niego
wytknięty kierunek miał być w jakimkolwiek stopniu zmieniony.
Czy
jednak
różnych naszych doświadczeń i kłopotów nie możemy
zanosić
Panu w naszych modlitwach? Tak, to czynić możemy. I nie ma większej
pociechy dla przygnębionej duszy lub zmartwionej, jak ów
przywilej, że może z tym wszystkim wynurzyć się Panu. Ucho Jego jest
zawsze otworzone na wołanie Jego „maluczkich” i już
samo
wynurzenie się przed Nim i to przeświadczenie, że On interesuje się
nami, orzeźwia i pociesza nas. Ono przypomina nam Jego obietnice, że
nie opuści nas ani zaniecha, a także będzie z nami Jego mądrość, miłość
i zdolność do pokierowania wszystkimi rzeczami, tak korzystnymi jak i
niekorzystnymi, które dopomogą nam ku dobremu. Przekazawszy
wszystkie nasze troski Jemu i rozumiejąc, że według Jego obietnicy
uciski i wszystkie rzeczy mogą być obrócone na dobro
wszystkich
w to włączonych i na chwałę Jego, możemy powstać z naszych kolan
silniejszymi, szczęśliwszymi i ufniejszymi oraz możemy poczuć bliższą
społeczność z Bogiem, niż gdybyśmy próbowali sami uregulować
nasze sprawy a od Boga żądalibyśmy, aby stał się naszym
::R1999 :
strona 151::
sługą
i
wykonywał nasze plany, które często są niedorzeczne w Jego
oczach i gdyby były uwzględnione przyniosłyby szkodę tak nam samym jak
i drugim.
MODLITWA
WIARY
Śmierć
nie jest
rzeczą naturalną, normalną i potrzebną, jak to prawie wszyscy ludzie
mniemają. Nie jest ona stopniem w procesie ewolucji do wyższego stanu
egzystencji, przeciwnie jest to nieszczęście, katastrofa, jest to kara
za grzech. Prawdą jest, że Bóg pokazuje nam, iż Jego mądrość
jest tak wielka, że uzdatnia Go do wyprowadzenia pewnej dobrej lekcji
także i ze złej rzeczy,
::R2000 :
strona 151::
mimo
to złe jest
złem, a śmierć jest wielkim złem, nieprzyjacielem, jest rzeczą
straszną. Podobnie jest z grzechem, o którym Bóg
powiedział, że Jego mądrość sprawi, iż tym, co miłują Boga grzech
dopomoże do wyników zupełnie przeciwnych od jego naturalnych
skłonności. Tym, że śmierć jest karą, nie będziemy tego tu omawiać,
odsyłamy czytelnika do wypowiedzi świętego Pawła w Rzym. 5:12-20.
Tak
jak śmierć
jest przekleństwem i karą, tak jest i z chorobą, ponieważ choroba jest
śmiertelnym jadem działającym w naszym organizmie. Wszystkie choroby są
częścią procesu umierania, dlatego są one tak bardzo obce normalnemu
człowiekowi i niepożądane jak sama śmierć. Podobnie jak śmierć jest
piętnem grzechu i nie byłoby jej gdyby nie kara za grzech, tak choroba
jest piętnem, czyli znamieniem grzechu, ponieważ jest ona częścią
procesu zamierania.
Dlatego
nasz
Pan, (który przyszedł, aby grzeszników wykupić)
będąc
wolnym od grzechu, był też wolnym od bólów,
chorób
i śmierci, a cokolwiek On doświadczył z tego było za Jego własnym
przyzwoleniem – było ofiarą za nas. Karą za nasze grzechy
była
śmierć, choroby i bóle są tylko przypadkowe. Dlatego Okup za
nas
był złożony w zupełności przez śmierć naszego Pana. Bogu upodobało się,
aby utrapić Go niemocą (dozwolić na Niego doświadczenia,
bóle,
smutek itp.), podobnie jak to, aby duszę Jego (istotę, egzystencję)
uczynić ofiarą za grzech (Iz. 53:10). A ponieważ On nie mógł
doświadczyć bólów i chorób z racji
grzechu gdyż
był bez grzechu, dlatego umieszczonym został na pewien czas pomiędzy
grzeszników, gdzie Jego zupełna i miłująca sympatia do
biednych
i chorych pobudziły Go do wydawania drugim swej własnej żywotnej
energii. Tak jak moc Jego (życie – siła lecznicza) wychodziły
z
Niego celem uleczenia chorych (Łuk. 6:19; 8:46), tak też ich słabości i
bóle włożone były na Niego. W taki to sposób On:
„niemocy nasze na się wziął, a choroby nasze nosił”
(Mat.
8:17; Iz. 53:4, 5). Dotknięty był naszymi słabościami, aby
mógł
jako wielki Arcykapłan teraz sympatyzować, z Kościołem, czyli z
niższymi kapłanami, a później, w tysiącletnim Dniu Sądu i
błogosławieństw, z całą ludzkością.
Tak
jak
upodobało się Ojcu, aby On Najwyższy Kapłan skosztował kielicha
grzeszników, tak też możemy logicznie wnioskować, że wolą
Jego
względem członków Królewskiego Kapłaństwa jest,
aby oni
także pili z tego kielicha cierpień, aby byli ochrzczeni chrztem
śmierci z ich Panem i Wodzem, gdyż taka jest ścieżka do Boskiej chwały
i mocy.
Dopatrując
się
woli Ojca względem nas w świetle okazania Jego woli i Jego postępowania
z naszym Panem, możemy zapamiętać raz na zawsze, że Boską wolą względem
nas nie jest, aby nas zachować od bólów,
prób i
cierpień, a przenieść tryumfalnie do chwały drogą kwiecistą i wygodną.
Zupełnie przeciwną musi być nasza droga, jeżeli mamy iść śladami Tego,
którego Bóg wystawił nie tylko, aby był
zadośćuczynieniem
za grzechy całego świata, ale także, aby był wzorem dla Kościoła,
który jest Jego Ciałem. Takie poznanie Boskiego planu i woli
prędko nauczy nas, że nie powinniśmy spodziewać się ani prosić o
uwolnienie nas od bólów i ucisków,
jakie mądrość
Jego zrządziła, a które mają być drogą do chwały.
Tu
ktoś
mógłby postawić pytanie: Czy nie powiedziałeś powyżej, że
choroby są piętnem grzechu i że Chrystus umarł za nasze grzechy? Czy
nie jest to twoim twierdzeniem, że ktokolwiek wierzy w Niego i
przyjmuje Jego dzieło Okupu jest uwolniony, czyli usprawiedliwiony od
grzechu? A jeżeli tak jest, to czy tacy nie powinni być wolni od kary
za grzech, czyli śmierci a także od wszelkich towarzyszących jej złych
rzeczy, takich jak bóle, choroby itp.
Tak,
takie
rozumowanie jest właściwe, lecz nie wzięte są pod uwagę wszystkie
okoliczności, wypuszcza się spod uwagi jedną bardzo ważną część, a
mianowicie: Planem Ojca jest, że po cierpieniach i śmierci Odkupiciela
mają jeszcze nastąpić cierpienia i śmierć każdego członka Jego Ciała,
czyli Kościoła, zanim rozpocznie się wiek restytucji, w
którym
nastąpi uleczenie wszystkich chorych moralnie i fizycznie, wszystkich
ślepych i chromych. Wszyscy, co zechcą dostąpić doskonałego, wiecznego
żywota i wszystkich błogosławieństw straconych w raju przez Adama, a
odkupionych na Kalwarii przez ofiarę naszego Najwyższego Kapłana
– raz za wszystkich. Trzeba nam zrozumieć i uznać Boski plan
wieków, jeżeli chcemy uniknąć omyłki, którą tak
wielu
popełnia, starając się o doczesną chwałę w czasie naznaczonym na
próby i cierpienia z Chrystusem. Zbadaj dobrze Rzym. 8:17; 2
Kor. 1:5; Kol. 1:24. Biblia nie podaje żadnej myśli, aby ciało fizyczne
mogło być wolne od cierpień, jakie przechodziła Głowa – Jezus
Chrystus.
Gdy
cierpienia
Ciała Chrystusowego skończą się, wtedy nastąpi ich chwała (1 Piotra
1:11); rozpocznie się też inne dzieło, ziemia zacznie być napełniana
znajomością Pańską tak jak morza napełnione są wodami oraz
„czasu
naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg
przez
usta wszystkich świętych swoich proroków” i
wymazywanie
grzechów tym wszystkim, którzy przyjmą warunki
Nowego
Przymierza zapieczętowanego drogą krwią (Dz. Ap. 3:19-21). W taki
sposób w słusznym czasie Boskiego porządku, wszystkie łzy
zostaną otarte, gdy te pierwsze
::R2000
: strona 152::
rzeczy,
to jest grzech, smutek, cierpienia i śmierć przeminą – Obj.
21:4.
Może
zachodziłoby jeszcze pytanie: Czemu nasz Pan i Apostołowie leczyli
chorych, jeżeli dzieło to należy do Tysiąclecia, gdy restytucja się
rozpocznie?
Kilka
powodów było ku temu, występowały wtedy dary uzdrawiania,
jakich
obecnie nie ma. Jednym powodem było to, że zachodziła potrzeba, aby
Kościół w jakiś sposób został zauważony przez
lud. Nasz
Pan wspomniał swoje cuda do Jana Chrzciciela, jako dowód, że
był
Mesjaszem. Mesjasz miał leczyć chorych, przywracać wzrok ślepym a słuch
głuchym (Iz. 29:18; 35:1-6; 52:6,7); dlatego nasz Pan musiał tak
postępować i do pewnego stopnia zapoczątkować dzieło restytucji aby
Izrael mógł Go rozpoznać i być odpowiedzialnym za odrzucenie
tak
Jego samego, jak i Jego spraw (Jana 10:38). Gdy Żydzi jako
naród
odrzucili Chrystusa, jak to Bóg przewidział (Zach. 9:9; Mat.
21:5) to i oni zostali odrzuceni od zaofiarowanego im stanowiska
„królestwem kapłańskiem” i nasienia
obietnicy. Wtedy
to jak Bóg wcześniej przewidział, Ewangelia została posłana
do
pogan, aby z nich dopełnione zostało nasienie Abrahama, czyli Ciało
Chrystusowe, Królewskie Kapłaństwo, a dzieło restytucji
zapoczątkowane podczas misji naszego Pana zostało wstrzymane, aż do
czasu, gdy prawdziwy Izrael zostanie skompletowany, gdy Mesjasz przy
wtórnym swym przyjściu, dopełni wszystkich chwalebnych
zarysów Boskiego planu, przepowiedzianych w cudach
dokonanych
przez Pana przy pierwszym przyjściu.
Dzieło
restytucyjne naszego Pana przy Jego pierwszym przyjściu –
było
tylko cieniem na większe dzieło, jakie będzie dokonane po Jego
wtórym przyjściu w Tysiącleciu. Wydaje się to zupełnie
jasne.
Gdyby Bóg zamierzył powszechne uleczenie wszystkich chorych,
choćby tylko w Palestynie, to mogłoby to być dokonane na daleko większą
skalę a nie tylko w kilku wypadkach, jak to było czynione. Pewnym jest,
że podczas misji naszego Pana zmarło o wiele więcej osób,
jak
tylko Łazarz, syn wdowy z Naim i córka Jaira. Było
również więcej chromych, powietrzem ruszonych, trędowatych i
ślepych niż było uleczonych.
Cel
dokonywania
cudów przez naszego Pana wyjaśniony jest w orzeczeniu:
„Tenci początek cudów uczynił Jezus w Kanie
Galilejskiej,
a objawił [pokazał najpierw] chwałę swoję” – była
to
przyszła chwała Tysiąclecia. Gdy Jezus powiedział uczniom:
„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto wierzy w mię, sprawy
które Ja czynię, i on czynić będzie, i większe nad te czynić
będzie” (Jana 14:12), dotyczyło bardziej udziału Jego
wiernych w
przyszłej chwale niż do fizycznego leczenia dokonywanego przez Jego
uczniów podczas Wieku Ewangelii. Okupowe dzieło dokonane na
Kalwarii i następnie przedstawione Jego Ojcu jako „ubłaganiem
[zadośćuczynienie] za grzechy wszystkiego świata”, było
podstawą
całego przyszłego dzieła restytucji, w którym my
(Kościół) mamy mieć udział z Nim, a które
rzeczywiście
będzie większe niż cokolwiek uczynione przez naszego Pana przy Jego
pierwszym przyjściu. W tamtym czasie chorzy i umarli byli tylko
częściowo podniesieni i tylko na pewien czas, co jest niczym w
porównaniu do zupełnego podniesienia wszystkich celem
otrzymania
doskonałego zdrowia, wiecznego życia i wszystkiego, co stracone zostało
w Adamie, zaofiarowane to zostanie wszystkim na warunkach Nowego
Przymierza w Tysiącleciu.
Myśl,
którą chcemy uwypuklić jest ta, że Bóg nie tylko
miał
słuszny czas na wykupienie świata z grzechu, lecz ma On także słuszny
czas na podniesienie chorych i umarłych. Dlatego, jakiekolwiek dzieło
tego rodzaju ma miejsce przed tym słusznym i naznaczonym czasem, to
musi ono być dla pewnego specjalnego celu i powodu, jak to było
pokazane w misji naszego Pana i w pierwotnym Kościele w czasach
apostolskich. Podobnie sprawa wyglądała z odkupieniem świata. Figuralne
ofiary były postanowione i uchodziły za dobre do czasu i
usprawiedliwiały Izraela obrazowo, lecz nie były one rzeczywistymi
ofiarami za grzech i w rzeczywistości nigdy grzechów nie
gładziły. Jak Bóg powstrzymał odkupienie naszego rodzaju aż
do
słusznego czasu, gdy w wypełnieniu się czasu posłał Syna Swego celem
wykupienia nas, tak i w sprawie leczenia, chociaż upodobało się Bogu
uczynić pewne wyjątki w przeszłości dla celów wyżej
przytoczonych to jednak należy pamiętać, że były to tylko wyjątki, a
naznaczone czasy naprawienia wszystkich rzeczy będą w Tysiącleciu.
Dopatrując się, że takim jest plan Boży i rozumiejąc, że Jego plany są
najmądrzejsze i najlepsze, musimy czekać i nie pożądać ani prosić o
działania restytucyjne przed naznaczonym na to czasem. Wyjątek stanowią
wypadki, które dowodzić mogą, że taką była wola Boża, a całe
to
dzieło jest ku chwale Bożej. Stanowiłoby to wyjątki z Jego
ogólnych reguł i zarządzeń.
Przedmiot
ten
będzie prowadzony dalej w następnych wydaniach, gdzie zastanowimy się
nad przyczynami chorób, nad właściwymi modlitwami (w
chorobach i
w innych sprawach), także nad leczeniem przez modlitwę, chrześcijańską
umiejętność (Christian Science) oraz nad innymi nie biblijnymi i
demonicznymi metodami leczenia, itd. itd.