„Z obfitości serca usta mówią? Dobry człowiek z
dobrego skarbu serca wynosi rzeczy dobre, a zły człowiek ze złego
skarbu wynosi rzeczy złe. Ale powiadam wam, iż z każdego słowa
próżnego, które by mówili ludzie,
dadzą z niego liczbę w dzień sądny; Albowiem z mów twoich
będziesz usprawiedliwiony, i z mów twoich będziesz
osądzony” – Mat. 12:34-37
Rozumiejąc, że Kościół znajduje się obecnie pod inspekcją
Niebieskiego Oblubieńca, który jest teraz obecnym (Mat.
22:11), aby wyłączyć ze Swego Królestwa (w jego obecnym
stanie formowania się) „wszystkie zgorszenia” (Mat.
13:41) a zabrać do Siebie Swoje klejnoty, Swoją Oblubienicę (Mal.
3:17), musimy być bardzo ostrożnymi w rozważaniu zasad, według
których ten sąd i to wybieranie się odbywa.
Powyższe słowa naszego Pana wskazują, że serce i usta poddane są
bardziej szczegółowemu badaniu, albowiem serce przedstawia
osobisty charakter, usta zaś są wskaźnikiem charakteru. W tym samym
znaczeniu napisane były te mądre słowa: „Nad wszystko, czego
ludzie strzegą, strzeż serca twego; bo z niego żywot pochodzi. Oddal od
siebie przewrotność ust, a złośliwe wargi oddal od siebie”
(Przyp. 4:23,24). Znaczenie tego jest wyraźne; mianowicie, że na
wypowiadanie dobrych słów potrzebne jest dobre serce;
albowiem „z obfitości serca usta mówią”
jak uczy doświadczenie. Słusznym więc jest, aby słowa nasze były
probierzem sądu w ocenie Pana, tak jak On mówi nam że są.
Prawda, że miodowe słowa są niekiedy tylko maską głębokiej obłudy, lecz
maska ta na pewno kiedyś spadnie, gdy tylko samolubny sposób
postępowania nasunie potrzebę do zmiany taktyki. Faktem więc jest, że
słowa czyli sposób naszych rozmów i postępowania
wykazuje stan naszego serca.
Dlatego nasza pierwsza troska powinna być o serce – aby jego
usposobienie i uczucia znajdowały się pod zupełną kontrolą Boskiej
łaski, aby zasady prawdy i sprawiedliwości były tam utwierdzone, aby
sprawiedliwość, miłosierdzie, wspaniałomyślność, braterska uprzejmość,
miłość, wiara, pokora, wstrzemięźliwość, najwyższa cześć ku Bogu i
Chrystusowi oraz gorące zamiłowanie do świątobliwości mogły być
ustalonymi zasadami życia. Gdy te zasady będą utwierdzone, ustalone w
sercu, to z takiego dobrego skarbca serca usta wypowiadać będą słowa
prawdy, powagi, mądrości i cnoty.
O Panu naszym Jezusie, którego serce było doskonałe
– u którego nie było grzechu, ani zdrada
znaleziona była w Jego ustach mamy powiedziane: „rozlała się
wdzięczność po wargach twoich”, a także: „wszyscy
mu dawali świadectwo, i dziwowali się wdzięczności onych
słów, które pochodziły z ust jego” (Ps.
45:2,3; Łuk. 4:22). Mojżesz będący obrazem na Chrystusa, przepowiedział
jak błogosławiony wpływ miały wywierać słowa naszego Pana:
„Kropić będzie jako deszcz nauka moja, popłynie jako rosa
wymowa moja, jako drobny deszcz na zioła, a jako krople na
trawę” (5 Moj. 32:2). A Jezus powiedział: „słowa,
które ja wam mówię, duch są i żywot są”
(Jana 6:63). Tak mądre, sprawiedliwe i prawdziwe były Pańskie słowa, że
chociaż wrogowie Jego ustawicznie szukali za jakąkolwiek wadą jednak
znaleźć nie mogli: „I nie mogli go podchwycić w mowie jego
przed ludem, a zadziwiwszy się odpowiedzi jego, umilknęli”
(Łuk. 20:26). A inni mówili: „Nigdy tak nie
mówił człowiek jako ten człowiek” (Jana 7:46).
Tak więc Pan pozostawił dla Swego ludu godny przykład –
który naśladować Apostoł zachęca wszystkich, słowami:
„Mowa wasza niech zawsze będzie przyjemna [ujawniająca miłość
i uprzejmość], solą okraszona [wywierająca oczyszczający i konserwujący
wpływ]” (Kol. 4:6). A Apostoł Piotr dodaje: „Jeźli
kto mówi, niech mówi jako wyroki Boże”
(1 Piotra 4:13) – mądrze i zgodnie z duchem i z literą Słowa
Bożego. Napisane jest również: „Strzeż języka
twego od złego, a warg twoich, aby nie mówiły
zdrady”. „Kto strzeże ust swoich i języka swego,
strzeże od ucisków duszy swojej”. „Słowa
ust mądrego są wdzięczne; ale wargi głupiego [niemądrego, bezmyślnego
wielomówcy] pożerają go. Początek słów ust jego
głupstwo, a koniec powieści jego wielkie błazeństwo”.
„Nie bywaj porywczy do mówienia, ani serce twoje
prędkie na wymówienie słowa przed obliczem Bożem, albowiem
Bóg jest na niebie, a ty na ziemi; przeto niech
słów twoich mało będzie” (Ps. 34:14; Przyp. 21:23;
Kaz. 10:12,13; Kaz. 5:1,2).
Ijob, w pośród największych swych utrapień był bardzo
uważnym, aby nie zgrzeszył wargami. (Ijoba 2:10; Ijoba 31:30; Ijoba
1:21,22). On wiedział, że słowa jego byłyby użyte przez Boga za
wskazówkę jego serca, był więc bardzo ostrożnym aby swe
serce i swój język utrzymać w dobrym stanie,
mówiąc; „Izali tylko dobre przyjmować będziemy od
Boga, a złego [nieszczęść i utrapień ku ćwiczeniu lub ogładzeniu]
przyjmować nie będziemy?” – „Pan dał, Pan
też wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione”. Nie było
tam ducha buntu w tym sercu, z którego obfitości wypływały
takie słowa poddania, cierpliwości i wiary pod naciskiem srogiego
doświadczenia, pomimo że nie rozumiał dobrze, dlaczego Boska mądrość na
takie dozwalała.
Psalmista wkłada do ust poświęconego i wypróbowanego ludu
Bożego te słowa mocnego postanowienia: „Rzekłem: Będę strzegł
dróg moich, abym nie zgrzeszył językiem swym; włożę munsztuk
w usta moje, póki niepobożny [który kusi i drażni
sprawiedliwego] będzie przede mną” (Ps. 39:2).
Takie postanowienie i wynikła z tego samokontrola są bardzo potrzebne
do ustalenia chrześcijańskiego charakteru. W nieprzyjaznym świecie
możemy się spodziewać obelg podobnych do tych, co były rzucane na
Mistrza; ponieważ sługa nie jest nad Pana swego. Świat, ciało i diabeł
sprzeciwiają się naszej drodze. Mamy walki wewnątrz a postrachy na
zewnątrz i liczne są strzały kierowane na sprawiedliwego; lecz jaki
jest najbezpieczniejszy stan dla duszy znajdującej się pod takimi
utrapieniami i doświadczeniami? Czyż nie milczenie przed Bogiem,
oczekiwanie i uważanie najpierw na Jego kierownictwo i wolę w każdej
sprawie, zanim odważymy się dotknąć rzeczy, które niekiedy
tak dużo w sobie obejmują? Taką też myśl nasuwa Psalmista, gdy
mówi: „Zaniemiałem milcząc; zamilknąłem i w dobrej
sprawie; [nawet w czynieniu lub mówieniu tego, co wydawało
się być dobrym w moich oczach]; ale boleść moja bardziej się wzmagała.
Rozpaliło się serce moje we wnętrznościach moich; w rozmyślaniu mojem
rozżarzył się ogień, ażem tak rzekł językiem swoim” (Ps.
39:3,4) – nie do tego, co złorzeczył ani do drugich, ale Panu.
O tak! Jest to zawsze naszym błogim przywilejem zanieść nasze smutki i
utrapienia do Pana:
„Bo On wie co boli
I jak nam ulżyć w niedoli”.
On czyni to jak wskazuje Psalmista (Ps. 39:4-6) przez wykazanie nam
próżności rzeczy ziemskich, jako niemogących zaspokoić
pożądań duszy ani pocieszyć zranionego ducha. Wtedy przychodzi myśl, że
to doczesne życie z jego troskami, utrapieniami i smutkami przemija, że
dni nasze są tylko na długość dłoni i bez względu jak przykre będą
nasze doświadczenia one szybko przeminą a w międzyczasie, gdy im
dozwolimy one tylko dopomogą nam do wyrobienia w sobie spokojnych
owoców sprawiedliwości i rozwiną w nas silny i zacny
charakter, ucząc nas samokontroli, wyrozumiałości, wytrwałości w
uciskach oraz zupełnej wierności i ufności ku Bogu. Wtedy zapewnienie o
błogiej nagrodzie sprawiedliwości w przyszłym żywocie nabiera głębszego
znaczenia i uprzytomniamy sobie szybko, że nie mamy tu trwałego miasta,
lecz że przyszłego szukamy. W taki sposób serce bywa
oddzielane od rzeczy ziemskich i rozpoznaje przewyższającą wartość
rzeczy niebieskich. Nic, tylko Sam Pan może zadowolić stęsknioną duszę,
która przygnieciona pokusami i doświadczeniami poznaje coraz
więcej znikomość rzeczy ziemskich i wraz z poetą może powiedzieć:
„Do Niego poszła dusza ma
W swym stanie, smutną, mdłą;
I w Nim znalazła, pokój swój;
A On pocieszył ją”.
Tak chłostani i pocieszani uczymy się spoglądać poza te doczesność ku
tej chwale, która w przyszłości zostanie objawiona w
wiernych zwycięzcach, którzy cierpliwie trwali w czynieniu
dobrze, szukając nagrody spostrzeganej tylko oczami wiary. W ten
sposób ćwiczone i błogosławione dziecko Boże zaczyna
poznawać, co znaczy być umarłym dla świata a żywym dla Boga. Oceniając
odpowiednio Jego miłość, dobroć i łaskę, ono bywa coraz więcej
odłączane od świata i coraz ściślej złączone z Chrystusem, a uczuciem
jego serca jest to, co Psalmista dalej wypowiedział: „A teraz
na cóż oczekuję, Panie? Tyś jest sam oczekiwaniem
mojem” (Ps. 39:8).
Taki jest on błogosławiony wynik kiełznania swego język a w warunkach
trudnych i niespokojnych; taki jest wynik pokornego zanoszenia naszych
trosk Panu w modlitwie, aby gdy mówimy mowa nasza była
przyjemna, solą okraszona i we wszelkich warunkach abyśmy
mówili, jako wyroki Boże.
Mając na względzie słowa naszego Pana powyżej zacytowane – że
musimy zdać rachunek z każdego słowa próżnego
(niepożytecznego lub szkodliwego) – pamiętając
również o tym, że obecnie jest dzień naszego, (czyli
Kościoła) sądu, widzimy jak wielkie znaczenie przywiązywane jest do
naszych słów. Wszystkie nasze słowa są brane przez Pana za
wskazówkę naszego serca. Jeżeli nasze słowa są buntownicze,
niewierne, dwuznaczne lub puste, niegrzeczne lub niewdzięczne, bezbożne
lub nieczyste, serce sądzone jest według tych słów na
zasadzie „z obfitości serca usta mówią”.
W taki sposób słowa nasze wypowiedziane w różnych
warunkach i okolicznościach codziennego życia, ustawicznie świadczą
przed Bogiem o stanie naszego serca. Słowa naszego Pana wyrażają taką
myśl toteż wobec tego bardzo trafną jest ta rada: „Nie bywaj
porywczy do mówienia, ani serce twoje prędkie na
wymówienie słowa przed obliczem Bożem” i pamiętaj,
że „wszystkie rzeczy obnażone są i odkryte oczom tego, o
którym mówimy” (Żyd. 4:13), albowiem
Bóg [nasz Sędzia] jest na niebie [na stolicy], a ty na ziemi
[będąc na próbie przed sądową stolicą Bożą], przeto niech
słów twoich mało będzie” (Kaz. 5:1). Niechaj one
będą poważne i rozumne, jakby były wypowiadane przed Bogiem a nie
porywcze, pośpieszne i niestosowne.
Zgodnie z Pańskim oświadczeniem co do odpowiedzialności wynikłej z
naszych słów, napisane jest: „Kto strzeże ust
swych, strzeże duszy swojej; kto lekkomyślnie otwiera wargi swe, będzie
starty” (Przyp. 13:3). Co za wielka odpowiedzialność złączona
jest tu z językiem używanym w sposób zły lub choćby tylko
lekkomyślny, co jest także zniesławianiem Boga? Jak potrzebne wobec
tego jest owo napomnienie Apostoła: „Przetoż trzeźwymi
bądźcie i czułymi ku modlitwom” (1 Piotra 4:8; 1 Piotra 1:13;
1 Piotra 5:8).
Ci, co odczuwają tę odpowiedzialność mówią wraz z Psalmistą:
„Panie! połóż straż ustom moim; strzeż drzwi warg
moich. Nie nachylaj serca mego do złej rzeczy”.
„Niechże będą przyjemne słowa ust moich, i rozmyślanie serca
mego przed obliczem twojem, Panie, skało moja, i odkupicielu
mój”. „Chwałę wydadzą wargi moje, gdy
mnie nauczysz ustaw twoich. Opowiadać będzie język mój
wyroki twoje; bo wszystkie przykazania twoje są sprawiedliwość. Niech
mi będzie na pomocy ręka twoja, gdyżem sobie obrał przykazania twoje.
Panie! zbawienia twego [wybawienie od grzechu i podniesienia się do
świętobliwości] pragnę, a zakon twój jest kochaniem
mojem” (Ps. 141:3,4; Ps. 19:15; Ps. 119:171-174).
Jako niedoskonałym istotom, niemożliwe jest dla nas być zawsze
doskonałymi w słowie lub w uczynku. Mimo najlepszych starań, będziemy
jednak niekiedy błądzić tak w słowie jak i w uczynku, lecz zupełne
opanowanie naszych słów i dróg jest rzeczą, o
którą mamy się starać pilnie i gorliwie. Należy jednak
pamiętać, że za każde próżne słowo musimy zdać rachunek w
tym obecnym Dniu Sądu. Gdy w każdodziennym badaniu naszego postępowania
[co jest obowiązkiem każdego Chrześcijanina] spostrzegamy, że słowa
nasze w jakimkolwiek znaczeniu zniesławiły Pana powinniśmy pamiętać, że
„jeźliby kto zgrzeszył mamy orędownika u Ojca, Jezusa
Chrystusa sprawiedliwego” (1 Jana 2:1) i że w imieniu tegoż
Orędownika możemy przystąpić do tronu łaski, przedstawić Ojcu
Niebieskiemu nasze przyznanie się do pomyłki i nasz żal że nie
uczciliśmy odpowiednio Jego Imienia i Jego sprawy świętym postępowaniem
i obcowaniem oraz pokornie możemy prosić aby grzech ten nie był nam
poczytany, ale aby był wymazany według łaskawego zarządzenia ku naszemu
oczyszczeniu przez Chrystusa z pokorą przyznając, że w Jego drogocennej
krwi jest cała nasza ufność i nadzieja.
W taki to sposób powinniśmy zdawać rachunek z każdego
próżnego słowa a słowami pokuty zasilonymi zasługą
Chrystusa, do której wiarą się odwołujemy zostaniemy
usprawiedliwieni. Inaczej zaś nasze próżne słowa
zniesławiające Pana będą świadczyć przeciwko nam, potępią nas i wyniki
tego na pewno na nas spadną. Pierwszym wynikiem będzie szkoda dla
samego siebie, albowiem każda zła myśl lub złe słowo zatwardza
charakter i nagina go ku większej niesprawiedliwości. Drugim wynikiem
jest zły przykład dla drugich i pobudzanie ich do złego.
„Odpowiedź łagodna uśmierza gniew; ale słowa przykre
wzruszają popędliwość” (Przyp. 15:1). Tak więc w rezultacie
naszych niemądrych lub przykrych słów możemy niekiedy
ściągnąć na siebie poważne trudności, które sprawiedliwość
zsyła na nas abyśmy przez to nauczyli się samokontroli i poszanowania
dla uczuć i opinii drugich. Często zdarza się, że Pan albo Szatan są
obwiniani za zesłanie doświadczeń, które w rzeczywistości są
tylko naturalnym wynikiem naszych pomyłek. Ci, co nie umieją dopatrzyć
się korzenia kłopotu (w sobie) na próżno modlą się, aby
Bóg w jakiś cudowny sposób odjął od nich to, co
sami mogliby uniknąć przez posłuszeństwo Boskiemu Słowu i przez
odpowiednią samodyscyplinę. „Bo gdybyśmy się sami rozsądzali
[i naprawiali], nie bylibyśmy sądzeni. Lecz gdy sądzeni bywamy, od Pana
bywamy ćwiczeni [przeważnie przez doświadczenia, jakie przychodzą na
nas w rezultacie naszych pomyłek], abyśmy z światem nie byli
potępieni” (l Kor. 11:31,32) Nawet, gdy jest pewne, że
przychodzące na nas trudności nie są spowodowane wprost przez Boga ani
przez diabła „Każdy bywa kuszony [doświadczany], gdy od swych
własnych pożądliwości bywa przynęcany i pociągany” (Jak.
1:14), wrodzoną skłonnością jest obwiniać za to kogoś drugiego i
myśleć, że za naszą niecierpliwość, za nasze porywcze słowa i czyny
winien był ktoś inny. Ilu to jest takich, co zwodzą i zachęcają się
takimi myślami? „Gdyby każdy miał tak rozumne i dobre
usposobienie jak moje, to nasza rodzina, nasze zgromadzenie jak i nasze
sąsiedztwo byłoby prawdziwym niebem na ziemi”. Umiłowani,
zbadajmy dobrze samych siebie, bądźmy bardzo pokornymi, bo inaczej te
słowa samozadowolenia i winszowania samemu sobie, które
nosimy w swym sercu, (choć może nie zawsze wypowiadamy je głośno) będą
nam ku potępieniu. „Albowiem jeźli miłujecie te,
którzy was miłują, jakąż łaskę macie? albowiem toż i
grzesznicy właśnie czynią. A jeźli dobrze czynicie tym,
którzy wam dobrze czynią, jakąż łaskę [zasługę]
macie?” (Łuk. 6:32-38). Tylko wtedy, gdy ponosimy
„utrapienia i cierpienia niewinnie”, cierpienia
nasze są przyjemne Bogu, jako miła i wonna ofiara. „Bo
cóż jest za chwała, jeźlibyście grzesząc, cierpliwie
znosili, by was i pięściami bito? Ale jeźli dobrze czyniąc i cierpiąc
znosicie, to jest łaska u Boga. Albowiem na to też powołani
jesteście” (1 Piotra 2:19-21). Uważajmy więc, aby nasze
cierpienia były tylko dla sprawiedliwości i nie obwiniajmy Boga ani
naszych bliźnich za utrapienia jakie przychodzą na nas w rezultacie
naszych odziedziczonych lub rozwiniętych w sobie wad.
„Albowiem w wielu upadamy wszyscy; jeźli kto nie upada w
słowie, ten jest doskonałym mężem” (Jak. 3:2). Lecz człowieka
takiego nie ma na ziemi. Wszyscy potrzebujemy ustawicznego odwoływania
się do zasług naszego Odkupiciela i Orędownika, gdy jednocześnie mamy
starać się codziennie doprowadzić każdą myśl do posłuszeństwa woli
Chrystusowej i do doskonałego poświęcenia w bojaźni Pańskiej.
Przez wzgląd na tę prawdę, którą lud Boży z pewnością coraz
więcej pojmuje; mianowicie, że obecnie stoimy przed sądową stolicą,
zapytujemy słowami Św. Piotra: „Jakimiż wy macie być w
świętych obcowaniach i pobożnościach?” (2 Piotra 3:11).
Podobieństwo Boże z pewnością nie obejmuje w sobie żadnych szkodliwych
plotek, nieczystych rozmów, ani żadnych niewiernych,
buntowniczych słów. Niechaj, więc takie rzeczy będą jak
najdalej odrzucone od tych, którzy przyjęli imię Chrystusowe
w szczerości i w prawdzie. Pamiętajmy również, aby
codziennie uregulować nasz rachunek z Bogiem, aby żadne nieodpokutowane
a więc i nieprzebaczone próżne słowo nie stało przeciwko
nam. Sprawujmy się tak, „jako przystoi Ewangielii
Chrystusowej”. „Cokolwiek jest prawdziwego,
cokolwiek poczciwego, cokolwiek sprawiedliwego, cokolwiek czystego,
cokolwiek przyjemnego, cokolwiek chwalebnego, jeźli która
cnota i jeźli która chwała, o tem przemyślajcie”.
W ten sposób z obfitości dobrego serca będziemy w stanie
wypowiadać słowa prawdy i trzeźwości, aby wielbić Boga dobrym
postępowaniem i dobrymi mowami, aby podbijać złe skłonności naszej
upadłej natury: „Obcowanie wasze mając poczciwe między
poganami, aby zamiast tego, w czem nas pomawiają jako
złoczyńców, dobrym się uczynkom waszym przypatrując,
chwalili Boga w dzień nawiedzenia” (Filip. 1:27; 4:8; 1
Piotra 2:12).
Gdy codziennie regulować będziemy nasz rachunek z Bogiem, szukając Jego
łaski ku wzmocnieniu nas w dniu następnym, zostaniemy uniewinnieni w
sądzie i pozostaniemy przed Bogiem w Chrystusie, a Duch Święty
poświadczy duchowi naszemu, że jesteśmy Bogu przyjemni.